Co zobaczyć w Wietnamie - Hanoi i zatoka Ha Long

Co warto zobaczyć w Wietnamie? Nasza relacja z podróży do Wietnamu w 2017 roku.

Choć najlepszą porą na podróż do Wietnamu jest okres pomiędzy grudniem a majem, my wybraliśmy się tam na przełomie sierpnia i września. Mimo nienajlepszych prognoz pogodowych z niecierpliwością czekaliśmy na dzień rozpoczęcia naszej podróży.

Koniec sierpnia... nadszedł w końcu tak bardzo wyczekiwany moment... Kierunek: Wietnam!

Lot do Hanoi mieliśmy z Warszawy - z przesiadką w Doha i krótkim postojem w Bankoku. 15-godzinną podróż umilała nam szeroka oferta filmów, mających niedawno premierę na dużym ekranie, całkiem niezłe posiłki serwowane przez linie Quatar Airways i dwugodzinna przerwa w środku nocy na katarskim lotnisku, która pomimo późnej pory była raczej przyjemnością, niż udręką. Hamad International Airport zostało oddane w 2014 roku... lotnisko pachnie nowością... jego futurystyczna bryła, przeplatające się drewniane elementy z białymi akcentami, instalacjami artystycznymi i ogólnym przepychem wprawiają o zawrót głowy, a islamskie motywy dodają tylko smaczku. Przechodząc przez terminale nie sposób również nie zauważyć gigantycznego Teddy bear'a – rzeźby autorstwa Urs'a Fischera, zakupionej przez członka królewskiej rodziny za 6,8 miliona dolarów. Mając więcej czasu do dyspozycji i przesiadając się nawet w nocy, warto pojechać do centrum, by chociaż chwilę odetchnąć katarskim powietrzem. Z lotniska kursują dwa autobusy, a koszt biletu upoważniający do dwóch przejazdów to zaledwie 3 dolary. Co więcej, podróżujący liniami Quatar airways mają okazję zwiedzić miasto za darmo, bez wykupienia wizy, pod warunkiem min. 5-godzinnej przerwy. No cóż... następnym razem!:)

Wylądowaliśmy ok. godziny 17 w stolicy Wietnamu i już wychodząc z samolotu ma się wrażenie, że powietrze jest niezwykle przytłaczające. Jest to jednak pierwsza chwila, płuca szybko się przyzwyczajają do nowego wilgotnego i ciężkiego powietrza, a w naszych głowach tylko jedna myśl: przygodę czas zacząć!

Pierwszym obowiązkowym punktem jest dokończenie formalności związanych z wizą. Zdecydowaliśmy się na wykupienie w Polsce jedynie promesy w cenie 60 zł i kontynuowaniu procedury na lotnisku. Wychodząc z samolotu, należy jak najszybciej udać się do okienka „Visa on arrival”, aby uniknąć kolejek, wręczyć wymagane dokumenty (promesę, paszport i zdjęcie paszportowe) oraz umieścić opłatę w wysokości 25 dolarów. Po pół godzinnej przeprawie byliśmy gotowi do dalszej drogi.

Do centrum Hanoi mieliśmy zamiar dojechać miejskim autobusem zgodnie z wcześniej wyczytanymi wskazówkami, ale niestety śladu po nich nie było... Przedzierając się przez tłum oferujących swą usługę taksówkarzy, najlepszym sposobem jest w takim przypadku odnaleźć mały busik, który w cenie 5 dolarów zawiezie pod dokładnie wskazany przez nas adres.

Stolica Wietnamu bogata jest w bazę noclegową. Z przyzwyczajenia szukaliśmy wśród ofert hosteli. Ceny zaczynają się już od 12 zł i to... ze śniadaniem ;) Chcąc być pewniejszym panujących warunków, dopłaćmy cztery złote, a pokój będzie bardziej przyzwoity, niż nie jeden w europejskim hostelu, natomiast na śniadanie dostaniemy menu z możliwością zamówienia naleśników z owocami, czy jajka sadzonego z charakterystyczną wietnamską bagietką wraz z przepyszną kawą i koktajlem ze świeżych owoców. Wśród hosteli, warto polecić Vietnam Backpackers' Hostels - jest to centrum wszystkich prawdziwych backpackersów, każdy prędzej czy później trafi tam... jeśli nie na noc, to na pewno na piwo, by porozmawiać z ludźmi z całego świata i podzielić się radami na dalszą trasę.

Pomimo małego jet lag'a, od razu po „rozbiciu obozowiska” poszliśmy na podbój miasta. Stara Dzielnica nazywana jest również Dzielnicą Trzydziestu Sześciu Ulic, gdzie handel, małe sklepy i warsztaty są niemal wszędzie... Każda z nich specjalizuje się w sprzedaży jednego z wyrobów, np. na ulicy Hang Buom, czyli Żaglomistrzów, odnajdziemy importowane artykuły, na kolejnych zaś, produkty dla zwierząt domowych, z papierniczymi, czy tylko dedykowanym dzieciom itd. Nie trudno zabłądzić tutaj.... zawsze orientowałam się gdzie jestem, trafiając na ulicę bambusowych drabin ;)

Starówka to nie tylko handel, ale również gastronomia zachęcająca dosłownie z każdej strony. Sieć licznych barów, rozlewających się po ulicy, chodnikach. Aby zjeść sajgonki, czy inne specjały nie musimy długo szukać, możemy wejść do klimatyzowanego lokalu, bądź wybrać sposób spożywania kolacji bardziej jak lokalsi i jeść na ulicy, na małych plastikowych siedziskach.

Moje pierwsze skojarzenie z Hanoi? HAŁAS!!! Gwar sprzedawców, klaksony wszechobecnych motocykli, samochodów... a kolejne? Zapach... specjalny bukiet zapachów z aktualnie przygotowywanych potraw, ludzi, motocykli w połączeniu z tropikalnym, lepkim powietrzem... Chaos wkomponowany w czarne kable, owijające budynki i latarnie oraz ruch drogowy, gdzie średnio na jednym motocyklu podróżowała cała rodzina z zakupami. Stara Dzielnica Hanoi jest adekwatną odpowiedzią na moje wyobrażenia Wietnamu, gdzie możemy doznać uczucia, że czas się zatrzymał... Nie sposób nie mieć aparatu pod ręką i uwieczniać ten klimat i chwilę na licznych fotografiach.

Hanoi to przede wszystkim dla mnie niepowtarzalna atmosfera, dopiero na drugim miejscu zabytki i inne atrakcje. Rozpoczynając od Hoàn Kiếm Lake, charakterystycznego punktu w mieście i ważnego miejsca dla mieszkańców. W otaczającym parku piknikują rodziny, turyści, a w samym jeziorze mieszka zagrożony gatunek żółwia. Przy dużym szczęściu możemy tam również trafić na kultowe już przedstawienia lalek na wodzie Miejskiego Teatru. Oprócz Muzeum Literatury i Muzeum Kobiet, należy również zobaczyć więzienie Hoa Lo – nazwane ironicznie „Hanoi Hilton” oraz Mauzoleum Hồ Chí Minha, w którym spoczywa - w przeszklonym sarkofagu legendarny przywódca. Koniecznie trzeba jednak pamiętać, że mauzoleum jest otwarte codziennie, z wyjątkiem poniedziałków i piątków, my niestety zapomnieliśmy...

Spacerując ulicami Hanoi trzeba uodpornić się na ciągłe zachęty przejażdżek motocyklem, czy też kupna najróżniejszych pamiątek. Ciekawość jednak raz wygrała i wybraliśmy się z niezwykle wesołym Wietnamczykiem w „one kilometr – motorbike – one dolar”. Nasz szalony kierowca, postanowił jednak pokazać nam trochę więcej Wietnamu i zgodnie z tutejszymi zasadami ruchu drogowego, a raczej jego brakiem, przejechaliśmy pół miasta z prawdziwie profesjonalnym komentarzem do aktualnie oglądanego obrazka: „Many, many, old, old, many, many...”, natomiast przy wraku bombowca B-52 – symbolu zwycięstwa Wietnamu Północnego: „many, many, boooomm, booom, many, many...”... ;)

Kolejnym celem była zatoka Hạ Long, która jest najczęściej ukazywana na wietnamskich pocztówkach. Zwiedzając Hanoi, dobrze jest jednocześnie zaglądać do licznych punktów sprzedających wycieczki do Zatoki Lądującego Smoka, gdyż te same oferty potrafią znacznie różnić się cenowo. Wybraliśmy wariant dwudniowy z noclegiem na łodzi. Do wyboru są rejsy na pięciogwiazdkowych łodziach z luksusowymi kajutami i szwedzkim stołem, kosztujące powyżej 100 dolarów. My jednak zdecydowaliśmy się na nieco oszczędniejszy wariant i już za 50 dolarów mieliśmy wycieczkę, w której zakres wchodził dojazd autobusem w wyznaczone miejsce, własna kajuta z łazienką (na trochę skromniejszej łodzi), pełne wyżywienie w postaci pysznego tofu, pieczonych ryb, ryżu z kurczakiem i innych frykasów, a także kajaki i wejście do grot z wapiennymi jeziorami wewnątrz wysp. 

Zatoka Ha long Bay jest to największa atrakcja turystyczna w Wietnamie,wpisana na listę UNESCO i zaliczana jako najpiękniejsza zatoka świata. Nic też dziwnego, że na wodzie całkiem duży ruch... Według lokalnej legendy, kiedy Wietnamczycy zmagali się z najeźdźcą, bogowie postanowili obronić kraj i zesłali Matkę Smoków z dziećmi. Smoki wypluwały perły, które później zamieniały się w obronny mur. Po zwycięstwie przekształciły się w ludzkie postacie, a mur zamieniły w liczne wyspy. My natomiast, mamy teraz okazję podziwiać piękno przyrody z perspektywy pokładu, relaksując się i kontemplując.

Po dwóch dniach ucieczki od świata motocykli, autobus zawiózł nas z powrotem do stolicy Wietnamu. Z Hanoi podążyliśmy dalej na południe kraju, ku przygodzie.... 


Paulina z campingshop.pl

Opinie klientów zobacz: wszystkie opinie

Twoja opinia może być pierwsza.

Pokazuje 0-0 z 0 opinii